Jak zwykle na tej granicy uderza duża ilość "mrówek". Na szczęście turyści zwykle nie muszą stać w kolejkach, choć to też zależy od celnika/strażnika. W każdym razie warto poinformować, że jest się turystą i zapytać czy trzeba stać w kolejce.
Zaczynamy odczuwać, że "to już". To o czym marzyliśmy tak długo zaczyna się realizować.
Polscy celnicy nie robią żadnych problemów. Mały kłopot zaczyna się przy Ukraińcach - widząc, że tylko przejeżdżamy przez Ukrainę pytają na jakim przejściu granicznym będziemy wjeżdżać do Rosji. Nie wiedzieliśmy. Celnik coś tam grzebał kilka minut w komputerze, po czym dopisał na pieczątce nazwę jakiegoś miasta. Trudno było odczytać co to jest - coś jak Charków, ale to trochę nie po drodze. Jak sie później okazało i tak było to błędne przejście graniczne.