Do Jelancy jechaliśmy jakieś 5 godzin w maksymalnie załadowanym busie. Około 15.30 jesteśmy na miejscu. Tu na własnej skórze odczułem odmienność natury. Na poboczu drogi rosła roślinka: jak na moje oko skrzyżowanie naszej lebiodki z wrotyczem. Jakoś tak odruchowo chciałem ją zerwać, okazało się, że dość piekielnie parzy. Bardzo silny, piekący ból, na szczęście krótkotrwały. Odtąd wolałem uważać.
Próby złapania stopa skończyły się porażką, a kursowe marszrutki były zapełnione. Niby tylko 40 km, ale jak je przebyć? Wojtas zagadnął jakiegoś tubylce, który podjechał pod sklep busem. Zgodził się nas zawieźć za 500 rubli. Okazało się, że jest właścicielem jakiejś turbazy nad Bajkałem.
Droga do promu jest bardzo malownicza, w większości jest pozbawiona asfaltu. Zatrzymujemy się gdy naszym oczom po raz pierwszy ukazuje sie Bajkał. Widok dech zapiera w piersi. Po jakiejś godzinie jazdy jesteśmy u Wrót Olchonu.